Zanim rozpoczął się Czas - Powiedział Pan „Niechaj stanie się
świat i niech staną się prawa”. I zadziały się dziwne rzeczy w
przestrzeni, która ujawniła się w zastępstwie nicości. Zanim
powstało Światło z uwolnionej w boskim akcie energii, wyłoniła
się materia – piękna, bo jednolita i prawie nieskończenie gęsta
i zarazem nieskończenie gorąca. A cząstki je niosące mieszały
się z energią i przekształcały na przemian w materię i
promieniowanie aż w końcu zaczęły różnicować się. Zderzały
się ze sobą i dawały początek nowym cząstkom. Czas i przestrzeń
wrzały i pieniły się, podczas gdy czarne dziury powstawały i
znikały. Z początkowo jednorodnych składników, w morzu energii
zaczęły wyłaniać się nowe o innych właściwościach. A wszystko
to działo się w pierwszych ułamkach sekund po stworzeniu. A potem
stało się cos na pozór niemożliwego: przestrzeń gwałtownie
spuchła - wbrew wszelkim prawom. W miarę rozwoju wydarzeń świat
rozszerzał się i stygł, stawał się także rzadszy. Formowała
się materia.
Powstawały
protony, neutrony i inne cząstki elementarne, potem jądra atomowe
oraz wielkie obłoki pyłu, które zagęszczały się to tu to tam; w
ten sposób powstały gwiazdy, galaktyki, planety. Na wielu z nich
materia nieożywiona zaczęła organizować się w formy podlegające
ewolucji, które rozwijały się w celu przystosowania do warunków
panujących w otaczającym je środowisku.
Patrzył Pan i podziwiał swój czyn – wreszcie udało się po tylu
próbach. Wiedział, że nawet niewielka zmiana choćby jednego z
praw początkowych, zniweczyłaby różnorodność stworzonego świata
i powstanie w nim warunków do życia. A wszystkie te miejsca, gdzie
narodziło się obserwował uważnie. Czas dla niego nie miał
znaczenia. Czekał.
Na jednej z planet – na zupełnie zwykłej planecie, jakich wiele
we wszechświecie, krążącej wokół przeciętnej gwiazdy, która
jest maleńkim punktem w spiralnym ramieniu typowej galaktyki –
wyodrębniły się wyniosłe kontynenty i ogromne oceany. W oceanach
zachodziły reakcje organiczne, powstały białka i zaczęło się
życie. Z prostych organizmów wyłoniły się rośliny i zwierzęta,
aż wreszcie pojawiły się istoty potrafiące modelować swój świat
– ludzie.
Wyróżniali się spośród innych istot żywych głównie tym, że
byli ogromnie zainteresowani swoim otoczeniem. Z czasem mutacje
doprowadziły do tego, że na Ziemi pojawił się dziwny rodzaj
ludzi: naukowcy. Zachowywali się zuchwale. Nie zadowalało ich
podziwianie świata stworzonego przez Pana. Pytali „jak?”. Jak
został stworzony? Jak to, z czego jest zrobiony może być
odpowiedzialne za całe jego niewiarygodne bogactwo? Jakie prawa tym
rządzą? Jak to możliwe, że wszechświat jest taki różnorodny i
sprzyjający powstawaniu życia?
I zaczęli ludzie budować urządzenia, które pozwalały na
uchylenie rąbka tajemnicy: poznanie praw rządzących światem.
Jedne umożliwiały badanie warunków podobnych do istniejących na
chwilę po stworzeniu świata. Inne: eksplorację otaczającej
przestrzeni.
Zbadali
pobliskie planety i osiedlili się na nich. Głód wiedzy i
niespotykana u innych stworzeń ciekawość doprowadziły do tego, że
nauczyli się wykorzystywać czas i przestrzeń do przemieszczania
się przez ogrom wszechświata. Aż w końcu zamieszkali w wielu jego
miejscach.
Równolegle odkryli prawa rządzące najmniejszymi cząstkami i
nośnikami oddziaływań między nimi. Znaleźli Boską Cząstkę,
która była odpowiedzialna za kształt świata. Na początku jego
istnienia spowodowała jego gwałtowne rozszerzanie się, a później
była odpowiedzialna za to, że materia posiada masę.
I ludzie zbudowali urządzenia jeszcze doskonalsze, które umożliwiły
badanie Boskich Praw i Boskiej Cząstki. Znaleźli jeszcze mniejsze
cząstki, z których zbudowane są kwarki - uważane do tej pory za
niepodzielne składniki materii. A gdy znaleźli cząstki, z których
składała się Boska Cząstka odkryli prawdę: wszystko jest
informacją a oni są tylko zabawką w rękach Pana. I postanowili
zbudować urządzenia jeszcze potężniejsze, które wyślą do Pana
wiadomość. Projekt trwał setki lat w czasie przez nich liczonym.
Ogromna przestrzeń została wypełniona potężnymi generatorami
energii pobieranej z milionów gwiazd.
Wreszcie nadeszła upragniona przez miliardy zamieszkanych światów
chwila emisji komunikatu: na przestrzeni tysięcy galaktyk wysłana
została energia skumulowana do rozmiaru parseka.
Pan Patrzył na istoty z zaciekawieniem i pewnym szacunkiem -
podziwiał swój czyn, który doprowadził do powstania tak ciekawego
świata. Czekał. W pewnym momencie z symulatora wydobył się
promień energii. Zinterpretował to jako prostą informację. Nie
przejął się tym, to tylko zabawa. Czas nie miał znaczenia.
Po nieudanej próbie skomunikowania się z Panem, ludzie zbudowali
urządzenia-symulatory do tworzenia światów. Umożliwiały
wprowadzanie warunków początkowych i ustawianie przebiegu czasu.
I powiedział Człowiek (zanim rozpoczął się czas) „Niechaj
stanie się świat i niech staną się prawa – na podobieństwo
mojego świata i moich praw”.
I spojrzał Pan na symulator światów, który informował go o
stanie Świata, i powiedział: „Poznali wszystkie Prawa. Zatem
dalsza obserwacja nie ma sensu” i wyłączył urządzenie. I tak
zakończył się Czas.
Robert Rott
Ciekawa opowiastka, gdyby zrezygnować z ostatniego akapitu mógłby być to wstęp do jakiejś powieści science fiction. Ot, taka ma propozycja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Fiszer