29 grudnia 2012

4. Czarne charaktery


Czarne charaktery, typy spod ciemnej gwiazdy jak by ich nie nazwać popkulturze towarzyszą od samego początku. Nawet w biblii mamy Kaina, który w plebiscycie na największego złoczyńce wszech czasów nie byłby bez szans. W polskim kinie również ich nie brakuje, na każdym kroku możemy oglądać kogoś kto myśli sobie "tak jestem wspaniałym aktorem, serialowe występy przed milionową publicznością zapewnią mi sławe i bogactwo, muahahahaha(demoniczny śmiech w tle)", to doskonały przykład anty-bohatera pokazujący nam jak nie powinno się grać.

Tam gdzie bohater tam i jego alter-ego, odwieczny rywal, przeciwnik, prześladowca. Bez nich nie ma kina, bo nie byłoby przed kim ratować świata, nie było by niecnych plnaów, które tylko dzielni herosi mogą udaremnić. Mimo tego, że to główny bohater, obrońca dobra jest wzorem do naśladowania, wiele dobrych produkcji zapamiętamy ze względu na geniusza zła, a nie czasem dobrego aż do przesady tego "głównego bohatera". Bo kiedy mam na myśli Milczenie Owiec, to pierwsze co przychodzi mi do głowy to bezduszne spojrzenie Hannibala Lectera, a nie jak się powinno wydawać truchtająca Clarice Starling. Dlaczego zatem to własnie czarny charakter jest najczęściej zapamiętywany, a nie rzadko darzony sympatią?

Imię moje.. tajemnica.

Przedewszystkim, większość anty-bohaterów owiana jest tajemnicą, nic o nich nie wiemy,
przez co możemy się ich bać. John Doe w Siedem, ukazuje się nam może przez 1/3 filmu, ba największy niepokój związany z jego osoba powstaje w świadomości odbiorcy kiedy patrzy na niego przez pryzmat okropnych morderstw. Darth Vader natomiast, jedna z moich ulubionych postaci w kinie, samą swoją prezencją budzi niepokój. Nie mamy pewności czy to człowiek, czy maszyna – schowany niczym rycerz w czarnej zbroi (czarnej niczym otchłanie piekielne!). To chyba jedyna postać, która w historii kina, która potrafi złowrogo dyszeć! No i chyba nigdy wcześniej, ani później wyznanie ojczymej miłości nie było tak dramatyczne i niespodziewane. Co nam jednak po zabójcy-fanatyku, czy demonicznym pół robocie z czerwoną latarką w ręku. Chyba nie było i nie będzie tak tajemniczej postaci, postaci która nie wypowiedziała ani słowa, zaś w znakomitej serii pojawiła się tylko pare razy i to fragmentarycznie  Panie i panowie trzymacie się mocno, przed wami najstraszniejsza postać w historii animacji "realase the kra.." BUKA! Najbardziej poszukiwana kreatura w krainie muminków, postrach tysięcy, jeśli nie milionów dzieci w ich własnych domach(co ciekawe jeszcze przed Wiadomościami). Samotna, pozsotawiona na pastwe losu, jest jednocześnie przerażająca jak i smutną postacią – zapewne nadal wiele osób się przez nią moczy. A należało ją tylko przytulić i zaprosić na kakao/spalić napalmem i przywiesić do młyna(niepotrzebne skreślić).

Pozory mogą mylić.

Problem z czarnymi charakterami jest taki, że nie zawsze budzą strach czy podziw przez swój wygląd, czy wytatuowanego smoka na klatce piersiowej/plecach/czole albo gałce ocznej. Część z nich jest dobrze wykształcona, bogata(już nikogo nie interesuje, że spadek dostał po wyrżniętych w pień rodzicach) i niezwykle inteligenta. I to właśnie dlatego z początku nich nie chce wierzyć, że ktoś taki może być kimś złym. Bo jak to możliwe, że skoro ma pieniądze i wiedzę – zamiast latać swoim odrzutowcem, jeździć nowym Porsche w przerwach między pływaniem z delfinami, a wylotem na księżyc. Całe swoje zasoby mogliby poświęcić na stworzenie jednorożca, jednak oni wolą zamknąć się w piwnicy i wbijać szpilki w skrzydła motyli (bądź twarze niewinnych ofiar). Najlepszym przykładem, jest nie kto inny jak dr Hannibal Lecter uznany psychiatra, niezwykle inteligenty, wykształcony, miłośnik muzyki klasycznej w przerwach między wizytami pacjentów lubił coś przekąsić (najlepiej na surowo). I właśnie to w tej postaci jest najstraszniejsze, a zaraz czymś co nas ciekawi i intryguje, zupełnie niepozorna postać, opanowana, wyrachowana niezwykle przenikliwa okazuję się być kanibalem. Mam więc zatem postać zbudowaną na sprzecznościach, z jednej strony wyedukowany lekarz zaś z drugiej wyrachowany morderca. Podobny typ złego typa przedstawia nam już wspomniany John Doe, gdyby odrzucić jego manie związaną z "nauczaniem" grzeszników wyłania nam się obraz, wyedukowanego, cierpliwego, skrupulatnego, religijnego człowieka, który zapewne w wolnych chwilach smarował się pianką do golenia(nie nie powiem tego, to wcale nie muszą być kolana..). Kolejnym przykładem na inteligentnego "tego złego" jest prof James Moriarty z ostatniej kinowej odsłony Sherlocka Holmsa. Odwieczny wróg najsłynniejszego angielskiego detektywa, oprócz codziennej pracy naukowej na uniwersytecie, w przerwach między kolokwiami, planuje jak zapanować nad światem. Zresztą jest to bardzo ciekawe, jak wielu złoczyńców ma wyższe wykształcenie, jest to fakt o tyle przerażający, że chyba sam nie odważę się osiągnąć wyższego stopnia niż mgr(po ostatniej sesji, stwierdzam że wykładowcy, mogą mieć genetyczne usposobienie do siania zła i zamętu).


"Here's Johnny"

Ale co nam po tajemniczych typach, bądź zamożnych morderców. Bo nic nie buduje tak klimatu, jak porządny szaleniec. A czym się charakteryzuje porządny szaleniec? Na pewno jest szalony! (ba dum tss!) Co jeszcze? Niedbała fryzura, nie pasujący do niczego ubiór, niedający się opisać śmiech(Mark Hammil jako joker zrobił swoje w tej kwestii) i te niespokojne oczy. O co chodzi więc szaleńcom. Na pewno dążą do czegoś czego nie da się osiągnąć, nie ważne czy to władza na świecie, panowanie nad zasobami ropy, pokój na świecie, czy odcisk rąk na deptaku w Międzyzdrojach (to wersja dla mniej ambitnych szaleńców), albo tak naprawdę o nic im nie chodzi, a wszystko co robią nie ma głębszego sensu. Przykłady? Joker, zarówno w wersji Nicholsona jak i Ledgera. Makijaż klauna, szeroki uśmiech, tani garnitur i brak polisy ubezpieczeniowej. I nikt by się nie obraził, gdyby zamiast Batmana na plakatach widniał Joker bo to właśnie tą postać wszyscy najlepiej zapamiętali.


Czarnych charakterów było wiele i będzie, nie wyobrażam sobie żadnej historii, bez porządnego czarnego charakteru. Czy to w komiksie, filmie, książce czy bajce. Każdy pamięta Skazę z Króla Lwa, Bukę z Muminków, braci Mroczków z M jak Miłość. Można by tak jeszcze długo wymieniać, jednak to nie zmienia faktu, że potrzebne są czarne charaktery, bo to w odbiciu ich czarnych dusz odbijają się dobre serca naszych bohaterów! (och jakie to głębokie.. nie? A szkoda..) Pasują oni jak nóż do masła czy wódka do akademika, a czemu tak bardzo nam się podobają, wynoszą film na wyżyny. Cóż na pewno to sprawa, wielu czynników, dobrego scenariusza, doboru odpowiednich aktorów. Jednak najważniejsze jest to, że często wybijają się na tle tych dobrych i cukierkowatych, aż do bólu bohaterów, przez co są odrobinę bardziej ludzcy, przyziemni, a może nawet podobni do nas.. ?


Mateusz Kubisiak

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, iż druga część leadu, choć niesie ze sobą pewną dozę humoru, nie spełnia swego założenia, i w czytelniku wywołuje zmarszczenie czoła. Porównanie polskiego aktora do czarnego charakteru jest tak samo trafne jak porównanie tostera do rzodkiewki...
    W pierwszym akapicie alter ego zamieniłbym na oponenta, rywala, bowiem alter ego najzwyczajniej nie pasuje do myśli zawartej w owym zdaniu.
    O literówkach i interpunkcji nie pomnę, rzecz ludzka, lecz po napisaniu tekstu warto go raz jeszcze przeczytać, bądź dać komuś do przeczytania, wtedy najłatwiej tego typu błędy wyłapać.
    Natomiast porównanie stroju Lorda Vadera do otchłani piekielnych jest... śmieszne. Czy tak samo postrzegasz Zawiszę Czarnego? Inna sprawa, że mogłeś zauważyć panującą manierę paradygmatyczną kojarzenia czerni ze złym charakterem.
    Wykrzyknięcie, które jest poprzedzone słowem "chyba" również nie znajduje się na miejscu, ponieważ uważam, iże zdecydowanie więcej postaci, zwłaszcza psychopatycznych, potrafi złowieszczo sapać ;]
    Często twe porównania są mało trafne, takie które odbijają się od tarczy, bądź doń nie dolatują, jak choćby utożsamienie czerwonej latarki z mieczem świetlnym. Po co to udziwnienie? Męczysz czytelnika niezbyt inteligentną łamigłówką, którą można było zastąpić oryginalnym nazewnictwem, zwłaszcza, iż nawet nie masz na swoją obronę chęci uniknięcia powtórzenia.
    Co ciekawego jest w tym, że Wieczorynka była przed Wiadomościami, hę? Zresztą konkluzja do której dochodzisz jest kiepska nawet przy luźnej rozmowie ze znajomymi. Za mało w tym analizy, za dużo luźnych faktów i własnych spostrzeżeń w materii złej objawiających się.
    Skoncentrowałeś się jeno na filmografii, lecz tego nie zaznaczyłeś, a rozpoczęcie tekstu od postaci biblijnego Kaina mylnie wprowadza czytelnika, iż będzie to ciekawy przekrój czarnych charakterów, od literatury, poprzez film, czy komiks (do którego pośrednio odwoływałeś się przy postaci Jokera), aż po postacie z gier komputerowych. Zapewne moje rozgoryczenie tym tekstem jest tym większe, iż spodziewałem się po nim czegoś lepszego.
    Fiszer

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za słowa krytyki, na pewno wezmę je sobie do serca przy okazji pisania czegokolwiek w przyszłości :) Fajnie, że ktoś się pochylił przy tym tekście i wytknął błędy, które pewnie nie raz się jeszcze u mnie pojawią :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń