Czarne
charaktery, typy spod ciemnej gwiazdy jak by ich nie nazwać
popkulturze towarzyszą od samego początku. Nawet w biblii mamy
Kaina, który w plebiscycie na największego złoczyńce wszech
czasów nie byłby bez szans. W polskim kinie również ich nie
brakuje, na każdym kroku możemy oglądać kogoś kto myśli sobie
"tak jestem wspaniałym aktorem, serialowe występy przed
milionową publicznością zapewnią mi sławe i bogactwo,
muahahahaha(demoniczny śmiech w tle)", to doskonały przykład
anty-bohatera pokazujący nam jak nie powinno się grać.
Tam
gdzie bohater tam i jego alter-ego, odwieczny rywal, przeciwnik,
prześladowca. Bez nich nie ma kina, bo nie byłoby przed kim ratować
świata, nie było by niecnych plnaów, które tylko dzielni herosi
mogą udaremnić. Mimo tego, że to główny bohater, obrońca dobra
jest wzorem do naśladowania, wiele dobrych produkcji zapamiętamy ze
względu na geniusza zła, a nie czasem dobrego aż do przesady tego
"głównego bohatera". Bo kiedy mam na myśli Milczenie
Owiec, to pierwsze co przychodzi mi do głowy to bezduszne spojrzenie
Hannibala Lectera, a nie jak się powinno wydawać truchtająca
Clarice Starling. Dlaczego zatem to własnie czarny charakter jest
najczęściej zapamiętywany, a nie rzadko darzony sympatią?
Imię
moje.. tajemnica.
Przedewszystkim,
większość anty-bohaterów owiana jest tajemnicą, nic o nich nie
wiemy,
przez
co możemy się ich bać. John Doe w Siedem,
ukazuje się nam może przez 1/3 filmu, ba największy niepokój
związany z jego osoba powstaje w świadomości odbiorcy kiedy patrzy
na niego przez pryzmat okropnych morderstw. Darth Vader natomiast,
jedna z moich ulubionych postaci w kinie, samą swoją prezencją
budzi niepokój. Nie mamy pewności czy to człowiek, czy maszyna –
schowany niczym rycerz w czarnej zbroi (czarnej niczym otchłanie
piekielne!). To chyba jedyna postać, która w historii kina, która
potrafi złowrogo dyszeć! No i chyba nigdy wcześniej, ani później
wyznanie ojczymej miłości nie było tak dramatyczne i
niespodziewane. Co nam jednak po zabójcy-fanatyku, czy demonicznym
pół robocie z czerwoną latarką w ręku. Chyba nie było i nie
będzie tak tajemniczej postaci, postaci która nie wypowiedziała
ani słowa, zaś w znakomitej serii pojawiła się tylko pare razy i
to fragmentarycznie Panie i panowie trzymacie się mocno, przed wami
najstraszniejsza postać w historii animacji "realase
the kra.." BUKA!
Najbardziej poszukiwana kreatura w krainie muminków, postrach
tysięcy, jeśli nie milionów dzieci w ich własnych domach(co
ciekawe jeszcze przed Wiadomościami). Samotna, pozsotawiona na
pastwe losu, jest jednocześnie przerażająca jak i smutną postacią
– zapewne nadal wiele osób się przez nią moczy. A należało ją
tylko przytulić i zaprosić na kakao/spalić napalmem i przywiesić
do młyna(niepotrzebne skreślić).
Pozory
mogą mylić.
Problem
z czarnymi charakterami jest taki, że nie zawsze budzą strach czy
podziw przez swój wygląd, czy wytatuowanego smoka na klatce
piersiowej/plecach/czole albo gałce ocznej. Część z nich jest
dobrze wykształcona, bogata(już nikogo nie interesuje, że spadek
dostał po wyrżniętych w pień rodzicach) i niezwykle inteligenta.
I to właśnie dlatego z początku nich nie chce wierzyć, że ktoś
taki może być kimś złym. Bo jak to możliwe, że skoro ma
pieniądze i wiedzę – zamiast latać swoim odrzutowcem, jeździć
nowym Porsche w przerwach między pływaniem z delfinami, a wylotem
na księżyc. Całe swoje zasoby mogliby poświęcić na stworzenie
jednorożca, jednak oni wolą zamknąć się w piwnicy i wbijać
szpilki w skrzydła motyli (bądź twarze niewinnych ofiar).
Najlepszym przykładem, jest nie kto inny jak dr Hannibal Lecter
uznany psychiatra, niezwykle inteligenty, wykształcony, miłośnik
muzyki klasycznej w przerwach między wizytami pacjentów lubił coś przekąsić (najlepiej na surowo). I właśnie to w tej postaci jest
najstraszniejsze, a zaraz czymś co nas ciekawi i intryguje,
zupełnie niepozorna postać, opanowana, wyrachowana niezwykle
przenikliwa okazuję się być kanibalem. Mam więc zatem postać
zbudowaną na sprzecznościach, z jednej strony wyedukowany lekarz
zaś z drugiej wyrachowany morderca. Podobny typ złego typa
przedstawia nam już wspomniany John Doe, gdyby odrzucić jego manie
związaną z "nauczaniem" grzeszników wyłania nam się
obraz, wyedukowanego, cierpliwego, skrupulatnego, religijnego
człowieka, który zapewne w wolnych chwilach smarował się pianką
do golenia(nie nie powiem tego, to wcale nie muszą być kolana..).
Kolejnym przykładem na inteligentnego "tego złego" jest
prof James Moriarty z ostatniej kinowej odsłony Sherlocka Holmsa.
Odwieczny wróg najsłynniejszego angielskiego detektywa, oprócz
codziennej pracy naukowej na uniwersytecie, w przerwach między
kolokwiami, planuje jak zapanować nad światem. Zresztą jest to
bardzo ciekawe, jak wielu złoczyńców ma wyższe wykształcenie,
jest to fakt o tyle przerażający, że chyba sam nie odważę się
osiągnąć wyższego stopnia niż mgr(po ostatniej sesji, stwierdzam
że wykładowcy, mogą mieć genetyczne usposobienie do siania zła i
zamętu).
"Here's
Johnny"
Ale co
nam po tajemniczych typach, bądź zamożnych morderców. Bo nic nie
buduje tak klimatu, jak porządny szaleniec. A czym się
charakteryzuje porządny szaleniec? Na pewno jest szalony! (ba dum
tss!) Co jeszcze? Niedbała fryzura, nie pasujący do niczego ubiór,
niedający się opisać śmiech(Mark Hammil jako joker zrobił swoje
w tej kwestii) i te niespokojne oczy. O co chodzi więc szaleńcom.
Na pewno dążą do czegoś czego nie da się osiągnąć, nie ważne
czy to władza na świecie, panowanie nad zasobami ropy, pokój na
świecie, czy odcisk rąk na deptaku w Międzyzdrojach (to wersja dla
mniej ambitnych szaleńców), albo tak naprawdę o nic im nie chodzi,
a wszystko co robią nie ma głębszego sensu. Przykłady? Joker,
zarówno w wersji Nicholsona jak i Ledgera. Makijaż klauna, szeroki
uśmiech, tani garnitur i brak polisy ubezpieczeniowej. I nikt by się
nie obraził, gdyby zamiast Batmana na plakatach widniał Joker bo to
właśnie tą postać wszyscy najlepiej zapamiętali.
Czarnych
charakterów było wiele i będzie, nie wyobrażam sobie żadnej
historii, bez porządnego czarnego charakteru. Czy to w komiksie,
filmie, książce czy bajce. Każdy pamięta Skazę z Króla Lwa,
Bukę z Muminków, braci Mroczków z M jak Miłość. Można by tak
jeszcze długo wymieniać, jednak to nie zmienia faktu, że potrzebne
są czarne charaktery, bo to w odbiciu ich czarnych dusz odbijają
się dobre serca naszych bohaterów! (och jakie to głębokie.. nie?
A szkoda..) Pasują oni jak nóż do masła czy wódka do akademika,
a czemu tak bardzo nam się podobają, wynoszą film na wyżyny. Cóż
na pewno to sprawa, wielu czynników, dobrego scenariusza, doboru
odpowiednich aktorów. Jednak najważniejsze jest to, że często
wybijają się na tle tych dobrych i cukierkowatych, aż do bólu
bohaterów, przez co są odrobinę bardziej ludzcy, przyziemni, a
może nawet podobni do nas.. ?
Mateusz
Kubisiak
Muszę przyznać, iż druga część leadu, choć niesie ze sobą pewną dozę humoru, nie spełnia swego założenia, i w czytelniku wywołuje zmarszczenie czoła. Porównanie polskiego aktora do czarnego charakteru jest tak samo trafne jak porównanie tostera do rzodkiewki...
OdpowiedzUsuńW pierwszym akapicie alter ego zamieniłbym na oponenta, rywala, bowiem alter ego najzwyczajniej nie pasuje do myśli zawartej w owym zdaniu.
O literówkach i interpunkcji nie pomnę, rzecz ludzka, lecz po napisaniu tekstu warto go raz jeszcze przeczytać, bądź dać komuś do przeczytania, wtedy najłatwiej tego typu błędy wyłapać.
Natomiast porównanie stroju Lorda Vadera do otchłani piekielnych jest... śmieszne. Czy tak samo postrzegasz Zawiszę Czarnego? Inna sprawa, że mogłeś zauważyć panującą manierę paradygmatyczną kojarzenia czerni ze złym charakterem.
Wykrzyknięcie, które jest poprzedzone słowem "chyba" również nie znajduje się na miejscu, ponieważ uważam, iże zdecydowanie więcej postaci, zwłaszcza psychopatycznych, potrafi złowieszczo sapać ;]
Często twe porównania są mało trafne, takie które odbijają się od tarczy, bądź doń nie dolatują, jak choćby utożsamienie czerwonej latarki z mieczem świetlnym. Po co to udziwnienie? Męczysz czytelnika niezbyt inteligentną łamigłówką, którą można było zastąpić oryginalnym nazewnictwem, zwłaszcza, iż nawet nie masz na swoją obronę chęci uniknięcia powtórzenia.
Co ciekawego jest w tym, że Wieczorynka była przed Wiadomościami, hę? Zresztą konkluzja do której dochodzisz jest kiepska nawet przy luźnej rozmowie ze znajomymi. Za mało w tym analizy, za dużo luźnych faktów i własnych spostrzeżeń w materii złej objawiających się.
Skoncentrowałeś się jeno na filmografii, lecz tego nie zaznaczyłeś, a rozpoczęcie tekstu od postaci biblijnego Kaina mylnie wprowadza czytelnika, iż będzie to ciekawy przekrój czarnych charakterów, od literatury, poprzez film, czy komiks (do którego pośrednio odwoływałeś się przy postaci Jokera), aż po postacie z gier komputerowych. Zapewne moje rozgoryczenie tym tekstem jest tym większe, iż spodziewałem się po nim czegoś lepszego.
Fiszer
Dzięki za słowa krytyki, na pewno wezmę je sobie do serca przy okazji pisania czegokolwiek w przyszłości :) Fajnie, że ktoś się pochylił przy tym tekście i wytknął błędy, które pewnie nie raz się jeszcze u mnie pojawią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam